od ponad tygodnia mam wyciek z układu chłodzenia.
W pierwszej kolejności wymieniłem termostat (zimny dolny wąż), żeby wykluczyć tę najdrobniejszą usterkę.
Z mechanikami u mnie ciężko, bo u wszystkich dłuuugie terminy. Poumawiałem się z paroma (A, B, C, D, E) na obejrzenie auta i tak:
- - A zerknął pod maską i powiedział "nie jestem w stanie zdiagnozować, przyjedź w przyszły czwartek"
- B "to może być pompa wody, zadzwoń w przyszłym tygodniu"
- C otworzył maskę, posłuchał i mówi "uszczelka", mówię, że robiłem test na CO2, a facet mówi, że to nie ma znaczenia. Dla niego uszczelka. Za 2 tygodnie mogę podjechać to mi to zrobi (rozbierze silnik, wymieni uszczelkę, sprawdzi głowicę, planowanie, sprawdzi blok). Proponuje też zrobić większą chłodnicę, bo mówi, że znowu mi rozwali uszczelkę, że brakuje chłodzenia. Proponuje również wywalić termostat, bo sportowego silnika nie ma sensu rozgrzewać, trzeba od razu go chłodzić.
Na koniec powiedział coś co mnie zdziwiło na maksa "Kup sobie póki co PRESTONE - uszczelniacz do chłodnic. Na razie powinno trochę uszczelnić, żebyś sobie jeździł". (nie zrobiłem tego)
- D (na poniedziałek umówiona wizyta - poleciły mi go 3 osoby)
- E (na wtorek umówiona wizyta - 1 polecenie)
Generalnie leci ciurkiem jak się go odpali. Zacząłem dolewać wody destylowanej, bo i tak zaraz to wylatuje.
Autem nie jeżdżę nigdzie poza krótkimi odcinkami do mechaników.
Dołączam link do wideo z testu na CO2.
https://www.youtube.com/watch?v=2ikfPFxuc-4
Waszym zdaniem to, że płyn nie zabarwia, to absolutnie nie znaczy jeszcze, że uszczelka pod głowicą jest ok? Test nie musi być miarodajny?
Co jeszcze mogę napisać:
- wg mojej opinii olej jest w porządku (15W50 Motul), jest gęsty, nie ma śladów zmieszania z wodą, pod korkiem też okej
- test na CO2 w układzie chłodzenia negatywny
- nic nie dymi z wydechu, a silnik chodzi równo, tak jak wcześniej
- podczas jazdy "nic" się nie dzieje, wyłączam silnik i od razu paruje spod silnika (okolice kolektora)